wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 4

Gdy tylko wróciłam do domu, od razu pobiegłam na górę do mamy. W ostatnim czasie była tak osłabiona, że całe dnie spędzała w łóżku.
Tata zapewnił jej jak najlepsze warunki, jeden z pokoi gościnnych przygotowano tak, by miała tam sprzęt medyczny, dzięki czemu mogła mieszkać z nami. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby jej tu nie było. Jesteśmy sobie bardzo bliskie.
- Mamusiu? – Zastukałam cichutko w jej drzwi, na wypadek gdyby spała. Gdy nie usłyszałam odpowiedzi, delikatnie otworzyłam drzwi. Mimo tego, że codziennie ją widzę, widok mamy zawsze wywołuje u mnie łzy. Leżała taka drobna, krucha, w ogromnym szpitalnym łóżku. Do jej ciała przyczepionych było mnóstwo kabli, jakby miały za zadanie ją pilnować. Widać było jej zapadnięte kości policzkowe, jej skóra wydawała się być prawie tak blada jak pościel, pod którą leżała. Włosy nie miały już tego czekoladowego blasku  a zamknięte oczy nie pokazywały intensywnego niebieskiego koloru .
Podeszłam do niej i schowałam jej malutką dłoń w swoich .
– Wiesz mamo, mamy nowych uczniów w szkole. Dziś przybyli – wyszeptałam – Jedną z nich jest Sarah, wydaje się być naprawdę przyjazna. Myślę, że byś ją polubiła. Opowiem ci więcej jak się obudzisz – odgarnęłam jej krótkie włosy z czoła i pocałowałam – Kocham cię – powiedziałam wychodząc.
Mam ochotę krzyczeć, płakać, zmusić kogoś by odwrócił los mojej mamy. Nie potrafię patrzeć na to, jak czas mi ją odbiera. Biegnie coraz szybciej, zostawiając jej coraz mniej czasu.- Czemu ona ,nigdy nic nikomu nie zrobiła! – moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Pobiegłam szybko do salonu, żeby odebrać.
- Dom państwa Crystal, w czym mogę pomóc?
- To ja siostrzyczko!  Mam nadzieję, że tęskniłaś za mną – usłyszałam znajomy dziewczęcy śmiech.
- Laura!  - Pisnęłam radośnie – Rany nawet nie wiesz jak bardzo! Mam ci tak wiele do powiedzenia, a pytań jeszcze więcej !
- Spokojnie kochana, mam dużo czasu – zapewniła spokojnie – więc opowiadaj co się ciekawego dzieje. Nasz staruszek cię męczy? Powiedz słowo a sprowadzę go na ziemię, wiesz dobrze, że jest nadopiekuńczy.
- Haha, nie, spokojnie. Tata jest zajęty pracą, częściej go teraz nie ma w domu niż jest. Po twoim wyjeździe sporo się zmieniło.
- Przepraszam, nie chciałam cię zostawiać. Wiesz o tym dobrze, prawda? – powiedziała smutnym głosem.
- Oczywiście, że wiem. Byłabym na ciebie okropnie zła gdybyś zrezygnowała z mojego powodu z nauki w Oxfordzie. To dla ciebie ogromna szansa, udało ci się przenieść z naszego stanowego uniwerku, nie każdy potrafi tego dokonać. Nie chciałabym żebyś zaprzepaściła tą okazje przeze mnie. Zostały ci dwa ostatnie lata. Wytrzymam tyle bez ciebie. Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni. Będziesz wspaniałym dyplomatom.
- Oj Lizz – westchnęła – chciałam się odezwać wcześniej, ale przez te 3 miesiące miałam tak dużo na głowie, załatwianie akademika, rozkład zajęć, nie miałam do tego głowy.
- Jejku Laura, nic się nie stało! Czyżbyś zapomniała, że mam ponad 17 lat i potrafię sobie doskonale radzić? – Zachmurzyłam się.
- Nawet gdybym chciała to nie pozwalasz mi o tym zapomnieć – śmiała się bez opamiętania – mimo że, jestem starsza o 4 lata to totalnie pobijasz mnie swoja odpowiedzialnością.
- Przestań mi już słodzić, bo i tak ci nie uwierzę – czułam okropną tęsknotę za nią . Każdy zawsze się dziwi kiedy mówię ,że jesteśmy siostrami. Ma brązowe włosy nigdy nie farbowane , chudzina , ładna szczupła twarz i wielkie szare oczy. Ale mimo różnicy wieku to ona zachowywała się bardziej nie odpowiedzialnie.
- No dobra już dobra, opowiadaj, co u ciebie?-słyszałam jak wzdycha do słuchawki .
- W domu bez zmian. Za to w szkole…hm… mamy nowych uczniów.  .  .wyjątkowych.. oni..- mówiłam jąkając się.
-Oni, co? No mów nie każ mi tego z siebie wyciągać !– denerwowała się
- To mutanci – gdy to powiedziałam usłyszałam jak Laura gwałtownie wciąga powietrze – ale nie martw się. Wydają się nie być groźni. Jedna z nich chodzi ze mną na większość lekcji. Trochę już ją poznałam, wydaję się być naprawdę w porządku.
- Siostrzyczko… ufam ci i twoim zapewnieniom, ale obiecaj mi, że będziesz uważać. Dobrze? –mówiła głośno i wyraźnie jak do małego dziecka
-Obiecuję-ścisnęłam mocno słuchawkę żeby nie powiedzieć kąśliwego komentarza .
-Nie jesteś na mnie zła prawda? – słychać było niepokój w jej głosie.
-Oczywiście, że nie, nie wygłupiaj się – uspokajałam ją – gdy tylko coś będzie nie tak od razu dam ci znać. Zgoda?
-Niech będzie. Uh.. Muszę już lecieć, zaraz mam zajęcia, ale zadzwonię niedługo. Kocham cię bardzo mocno, pamiętaj o tym.-słychać było szelest kartek
- Pamiętam – rozłączyłam się odkładając słuchawkę.
Rozejrzałam się po domu, który jak zawsze świecił pustkami. Ostatnio czułam się w nim coraz bardziej przygnębiona . Postanowiłam przebrać się i odpocząć chwilę, a potem pojechać do taty do laboratorium, tak jak obiecałam Cat.
                                                               *
 Weszłam do wielkiego budynku który wyglądał jak szpital .Ochroniarz bez problemu mnie wpuścił  .Wystarczyło że powiedziałam swoje nazwisko. Tata pracuje tu jako dyrektor  laboratorium, ma swoje oddziały które badają różne rzeczy .To on postanowił że wampiry włączą się do życia ludzi. Ale nie pracuje tylko tu , jest także prawa ręką burmistrza ojca Clary. Ma wiele udziałów w  naukowych odkryciach i żadna poważna decyzja nie jest podejmowana bez jego zdania.  W środku było jak w każdym sterylnym miejscu ,aż za czysto. Weszłam do windy  i wcisnęłam guzik na 15 piętro . Dziwne mało osób dziś jest w budynku zazwyczaj jestem przyciśnięta do ściany i ledwo oddycham a teraz stoję sama w wielkiej windzie . Kiedy wyszłam  na korytarz  szłam prosto do gabinetu taty po drodze były przeszklone pomieszczenia wolałam nie rozglądać się różne rzeczy można zobaczyć których na pewno nie chciała bym widzieć. Do dziś śnią mi się te biedne króliki które wybuchły od nadmiaru ciśnienia w klatce.  Nigdy nie będę tu pracować. Weszłam niezauważona do gabinetu. Pierwsze co przyszło mi na myśl to biurko . Tata wszystkie tajne i ważne rzeczy chował właśnie tam a klucz od szuflady oczywiście jest w książce którą tata czyta  od kąt ją pierwszy raz zobaczyłam czyli jakieś 10 lat temu. Warto było w dzieciństwie chować się pod biurkiem i czekać aż tata mnie znajdzie. Bardzo dużo wtedy odkryłam rzeczy. Tata ma wiele skrytek a ja umiem je otworzyć. Nie Lizz. . .skup się !!  Bezszelestnie wyjęłam kluczyk z wydrążonej dziurki w kartkach. Kiedy ujrzałam pustą szufladę zaniemówiłam . Czy to możliwe że jednak o wszystkim wiedział? Zwróciłam wszystko na swoje miejsce i wyszłam z gabinetu. Co mój tata tak bardzo ukrywa ? Czemu miał by coś w ogóle przede mną ukrywać, po co ?  Kiedy tak szłam rozmyślając .Usłyszałam dwa męskie głosy taty i . . .Williama. Obaj spojrzeli w moją stronę. Podeszłam  do nich nie ukrywając mojego zdziwienia .
-Hej tato – uściskałam go – o czym tak dyskutujecie ?
-Podobno za bardzo interesujesz się Sarą ?- założył ręce za siebie, to źle wróży .
-To nie tak tato , chcę ja oswoić w nowej sytuacji , źle się czuje w śród nieznajomych dokuczają jej dziewczyny a ja ją polubiłam – zaczęłam się tłumaczyć.
-Lecz to wciąż nie jest człowiek ona mogła by rozerwać cię – William zabrał głos
-Ty nie masz tu nic do gadania przyszedłeś żeby poskarżyć się mojemu ojcu ! –wrzasnęłam na niego
-Elizabeth – to wystarczyło od razu zamilkłam
- To nic , widocznie dziewczyna musi się sparzyć żeby zrozumieć – mówił spokojnie przewiercając mnie wzrokiem .
-Od kiedy się tak o mnie martwisz ?! – stanęłam do niego przodem
-Nie o ciebie o Sarhe  , jeżeli cię zrani to ją zabiją a ty będziesz miała tylko głupie zadrapanie  -mówił to z wielką goryczą.
-To prawda ?- spojrzałam zaskoczona na tatę
-Wszystko trzeba zdusić w zarodku Elizabeth – odpowiedział patrząc na Williama
-Ja sądzę inaczej , to niesprawiedliwe – zdusiłam krzyk w sobie
-Nie będę o tym z tobą dyskutował – w końcu spojrzał na mnie
-Czemu ?!- traciłam cierpliwość
-Bo to nie twoja sprawa – znowu spojrzał na Wiliama – możesz odejść jeżeli zobaczysz, że moja córka kontaktuje się z Sarą to mi o tym powiedz – odszedł
-Czemu jesteś taki nieludzki ?!- spojrzałam z wyrzutem na wampira.
-Może dlatego że nie jestem człowiekiem – podszedł  tak blisko że czułam jego zapach .
-Po prostu udajesz – zauważyłam że tymi słowami zbiłam go z tropu
-Tak sądzisz – zaśmiał się-to ci coś powiem – cofałam się przed nim w końcu poczułam na plecach ścianę-Kiedy byłem mały matka oddała mnie do laboratorium  bo się mnie bała, i przy okazji miała z tego pieniądze . . . byłem tu sam miałem mały pokoik bez okna na świat . Bałem się płakałem  czułem samotność . . . małe dziecko nie powinno odczuwać tego . Pewnego dnia przyszła do mnie kobieta piękna o brązowych włosach i niebieskich spokojnych oczach . . .-  mówił niewidzialnym spojrzeniem  - sprawiała że się uśmiechałem , przychodziła codziennie to dla niej zwalczyłem pragnienie krwi , była dla mnie przyjaciółką , wspierała mnie . Znowu poczułem że mogę wszystko . . . nagle zniknęła już nie przychodziła , straciłem chęć do życia stałem się niczym, potworem bez serca który najchętniej teraz by ci rozerwał gardło tak dla zabawy . . .- patrzył groźnie a ja sobie uświadomiłam że tą kobietą była moja mama. . .
-Nie masz zamiaru  nic powiedzieć – zaśmiał się i odsunął – chyba nie sadziłaś, że od urodzenia byłem taki zły – odwrócił się i poszedł do windy
Nie myślałam, że za tą maską kryje się taka okropna historia , tak bardzo cierpiał , opuścili go najbliżsi a potem moja mama ,ale przecież ona go nie zostawiła wciąż wspominała mi o chłopcu ze smutnymi oczami którego chciała by zobaczyć . . . – pobiegłam za nim do windy zdążyłam zanim się zamknęły drzwi . Spojrzał na mnie mętnym spojrzeniem . Nie mogłam się powstrzymać i przytuliłam go . . .dosłownie rzuciłam mu się na szyję. Nie mogłam  powstrzymać tego uczucia,  był taki smutny . . . nie ruszał się nie odwzajemnił  uścisku ,ale i nie odsunął się .Kiedy drzwi się otworzyły odszedł bez słowa .

*

Gdy przekroczyłam próg domu opadłam  na podłogę opierając się o drzwi . Jak ja mogłam go tak pochopnie ocenić. Otarłam łzy i poczłapałam wolno do swojego pokoju który sprawiał że czułam uczucie samotności, był za duży. Miał szaro- fioletowe ściany ,ciemno-brązowe panele , na nich walały się różne części ubrań zaczynając od sukienek kończąc na skarpetkach. Zamknęłam drzwi od balkonu dziwne sądziłam że są zamknięte Padłam na miękkie łóżko i zasnęłam.

niedziela, 31 stycznia 2016


                                                             ROZDZIAŁ 3

- Powiedz mu, że się tym interesujesz – odpowiedziała Cat na przerwie obiadowej.
- Znam swojego tatę i wiem że to nie wystarczy – dziabałam widelcem w jedzeniu. Byłam tak przejęta, że nie mogłam myśleć o jedzeniu.
-Uda się na pewno coś wymyślisz a teraz mów jak było na hiszpańskim? -  Nachyliła się do mnie i obdarzyła mnie zaciekawionym spojrzeniem.
- Normalnie, pani profesor Rose zadała nam napisanie 10 zdań. Mamy napisać o 5 rzeczach które lubimy i 5 których nie. Już nawet jedno wymyśliłam – Me gusta comer pizza – wolałam jej nie mówić o tym co powiedziała mi Sara
- Ehh .. tak, wiem lubisz pizze. . .No, ale wydarzyło się coś ciekawego, tak po prostu było normalnie? - Spojrzała na Sarah z obrzydzeniem.
- Tak – nienawidzę jej okłamywać, ale tez nie chciałam żeby się bała ich ,wzięłam przykład z Cat i spojrzałam na koleżankę, siedziała razem z resztą swojej grupy.  Jej przyjaciółka Trish była niska miała karnacje w kolorze mlecznej czekolady, czarne krótkie włosy i brązowe oczy które mroziły każdego na kogo spojrzy. Tom rozśmieszał Sarah i Maxa widać że jest najbardziej wyluzowany ze wszystkich. Miał bujną brązową czuprynę, szare roześmiane oczy i piękny uśmiech, aż sama chcę się uśmiechać.  Max miał ciało i twarz modela, blond włosy były nienagannie ułożone, zaważyłam również piękne niebieskie oczy podobne do Sary. Spojrzał na dziewczynę siedząca stolik dalej, a ta automatycznie się zaczerwieniła.  Gdy zwróciłam swój wzrok na Wiliama, poczułam niepokój, miał grobowa minę pozbawioną wszelkich uczuć, Max bezskutecznie próbował go rozśmieszyć. Na czoło spadały mu kosmyki brązowych włosów. Ubrany był jak normalny chłopak czarne spodnie i niebieska koszula. Wyczuł, że mu się przyglądam, bo nagle na mnie spojrzał. Jego oczy były tak mocno ciemno brązowe , że na pierwszy rzut oka wydają się być czarne jak bezdenna studnia. Poczułam chłód na skórze. Ani on, ani ja nie spuściliśmy wzroku. Poczułam przejmujący strach  i pewność że przy nim trzeba uważać na szyję.
- Liz?! - Trząchnęła mną Cat
- Tak? – z trudem oderwałam od niego oczy.
- Nie patrz na niego ,to się źle skończy jak będziesz go prowokować. Wgapiasz się w niego jak w jakiś obraz !– zmartwiła się ,a w jej oczach ujrzałam strach.
-Tak ,już – spojrzałam na niego ponownie.
- Jeju Liz, ty to zawsze wtrącasz się w to co nie trzeba – ostrzegła mnie i wstała, a ja razem z nią.
- Wyluzuj, każdy się na nich patrzy, więc czemu ja nie mogę? - Szłyśmy w stronę wyjścia
- Na nich ,nie na niego - westchnęła
- Elizabeth? - Usłyszałam głos Sarah, więc zatrzymałam się przed ich stolikiem.
- Tak? - Próbowałam być jak najbardziej spokojna, Cat użyła mnie jako swojej tarczy.
- Mogłabyś mi powiedzieć gdzie jest sala gimnastyczna? - Spoglądała to na mnie, to na Cat która wychylała zza moich pleców głowę.
- No jasne ,musisz zejść na dół i na koniec korytarza - spojrzałam ostatni raz na Wiliama. Przyglądał się mi tak, jakby mnie oceniał. Poczułam ciarki na plecach.
- Dzięki wielkie, jeszcze nie obejrzałam całej szkoły - zaśmiała się widząc zdezorientowaną minę Cat .
- Jak chcesz mogę cię oprowadzić – za wszelką cenę zmuszałam się by nie spojrzeć na Williama ,oraz żeby nie spostrzegł że się boję.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale chcę jeszcze posiedzieć z przyjaciółmi. Dziękuje bardzo za propozycje, to jak spotkamy się na lekcji? – pożegnała nas.
- Tak to do zobaczenia – uśmiechnęłam się do niej .Pchnęłam moja przyjaciółkę do wyjścia .
- To było przerażające – obie westchnęłyśmy
-No – oparłam się o ścianę .Nawet jak nie byłam już w zasięgu jego wzroku czułam zimno na ciele.
- Jak on na ciebie patrzył. Jakby się zastanawiał, z której strony ugryźć! – oparła się obok mnie.
- Tylko patrzyłam na niego, przecież nie naruszyłam żadnej jego przestrzeni osobistej - zeszłyśmy na dół po schodkach. Przez okna wpadały ciepłe promienie słońca, które idealnie wtapiały się w jasny kolor ścian naszej szkoły.  
- Ja wciąż uważam że ich nie powinno tu być– spojrzała na mnie twardym wzrokiem
- I uważasz że ja mogę coś z tym zrobić ?-otworzyłam drzwi od szatni i wpuściłam ją przodem.
-No oczywiście ,pogadaj z tatą ciebie posłucha – jej włosy przy zdejmowaniu bluzki naelektryzowały się i każdy stał w inną stronę.
- Dobrze spróbuję z nim o tym pogadać-Nie sądzę żeby mój tata mnie słuchał ,zresztą chcę żeby Sarah chodziła do szkoły.
-Ale na razie to co musimy zrobić, to przeżyć do końca lekcji i szybko wracać do domu. Nie wiem jak ty, ale ja jestem wykończona tym co się działo. Wystarczy wrażeń jak na jeden dzień.
                                                                       *
Rozgrzewałyśmy się na boisku, poczułam ulgę, że nie było za gorąco. Jak na październik temperatura była niezwykle wysoka, jakby lato miało nigdy nie ustąpić jesieni. Co jak co ale ociekanie potem nie jest tym, czego pragnę. Sarah powoli zaczynała się przyzwyczajać do szkoły, chociaż ludzie  wciąż trzymali się na dystans. Z tego, co udało mi się podejrzeć na jej planie, wynika, że większość lekcji mamy razem. Wydaje mi się, że dzięki temu łatwiej będzie nam się zapoznać. -Tak Elizabeth jesteś głupia że próbujesz się zaprzyjaźnić z krwiożerczym wampirem i narażać się na niebezpieczeństwo ,ale jak byś tego nie zrobiła nie była byś sobą.-
- Lizz, masz chwilę. . .Możemy pogadać? - Podeszła do mnie ze zmartwioną miną.
- Tak - odeszłyśmy od dziewczyn stojących koło mnie.
- Nie martw się, nie chodzi o nic złego.. .Chciałam ci tylko powiedzieć, że zadziwiasz mnie. Nie wszyscy potrafią patrzeć na Willa, wiesz boją się go - w jej oczach dostrzegłam podziw.
- Szczerze mówiąc, to przypadek. Jego oczy są takie ciemne, zafascynowały mnie i tyle- może i głupio to zabrzmiało ale naprawdę tak było .
- Wiem, nie chce cię zranić. . .Ale posłuchaj, dla twojego dobra lepiej już ze sobą nie gadajmy – stała się smutna.
- Czemu? - Dotknęłam jej ramienia. Spojrzała na kogoś za mnie a potem spuściła wzrok.
Odwróciłam się i ujrzałam patrzącego na nas Williama. Jego twarz była jakby zasłonięta maską, żadnych uczuć. . . nic. Byłam pewna, że on ma coś z tym wspólnego.
- To jego sprawka? – Zapytałam Sarah, wyglądała na taką bezbronną . 
- Martwi się, że możesz mnie w jakiś sposób skrzywdzić – mówiła cicho – jest dla mnie jak brat. Martwi się o mnie. Nie mogę mieć mu tego za złe. Opiekuje się mną najlepiej jak potrafi. Wiem że to głupie jak ty mogła byś mi coś zrobić ale on wie więcej niż ja i muszę go słuchać.
- Że co?! – Krzyknęłam zdziwiona. -Jak niby ja mogła bym zrobić jej coś złego !-
- Przykro mi – odwróciła się i poszła do grupy.
- Muszę z nim pogadać - Nie mrugnął okiem, kiedy zobaczył, że idę w jego stronę. Gdy stanęłam naprzeciwko niego, nagle straciłam język w ustach. Cała moja pewność siebie nagle zniknęła. Bił od niego chłód .Dosłownie czułam od niego niechęć do mnie.
- Posłuchaj.. - Zaczęłam spokojnie – z mojej strony Sarah nic nie grozi, nie mam pojęcia skąd ci przyszło do głowy, że mogłabym jej coś zrobić. Może nie znam jej na razie zbyt dobrze, ale mam nadzieję, że w przyszłości zostaniemy przyjaciółkami, a ty nie masz prawa jej mówić, kto jest dla niej dobry! – Ostatnie słowa prawie wykrzyczałam.
- Jesteś albo odważna albo głupia- podszedł bliżej poczułam jego zapach, był słodki, a zarazem drapieżny, dokładnie tak jak on.
- A ty… - urwałam nie wiedząc, co powiedzieć.
- Zabawna jesteś – zaśmiał się odsłaniając rząd białych prostych zębów.
- Dupek – idealne słowo na określenie jego zachowania.
Odwróciłam się, ale złapał mnie za ramię. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam szans przy jego żelaznym uścisku.
- Jeżeli Sarah ucierpi przez ciebie przysięgam, zabiję cię – szepnął mi do ucha, poczułam dreszcze na całym ciele - miłego dnia – powiedział i odszedł.

A ja stałam otępiała i nie wiedziałam co robić. Nie rozumiałam nic z tego wszystkiego .Jakim sposobem miała bym skrzywdzić Sarhe ? Czemu ma się trzymać ode mnie z daleka ? Co tu się dzieje? –Muszę pogadać z tatą i to jak najszybciej!

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 2


Każdy na biologii siedział osobno. Spojrzałam na Sarah. Ciekawe czy naprawdę mogła by być takim krwiożerczym potworem jak się słyszy w wiadomościach.  Wygląda na miłą dziewczynę i po części zagubioną, ale czasami pozory mylą, zobaczymy czy w tym wypadku tak będzie. Spojrzałam za okno, słońce jest teraz wysoko na niebie, czasami można dostrzec samochód przejeżdżający koło szkoły - Chciałabym już wrócić do domu i opowiedzieć mamie o wszystkim. Chciałabym być przy niej cały czas, aż do końca jej dni -Nie wyobrażam sobie, że za rok już jej nie będzie - Czemu ten rak dorwał właśnie ją? - Poczułam łzy w oczach, szybko odpędziłam te myśli od siebie.
- Moi drodzy, muszę wyjść na chwilę, proszę bądźcie cicho i zachowujcie się.
Kiedy nauczyciel wyszedł wszyscy zaczęli szeptać do siebie .Sarah zgarbiła się  pod ciężarem tych szeptów .Chciała bym jej pomóc, jakoś ją pocieszyć  - książka! To doskonały pretekst! - Wstałam i podeszłam do niej próbując zachowywać się swobodnie, by nie dobijać jej bardziej

- Sarah, mogłabym odzyskać swoją książkę? - Uśmiechnęłam się przyjaźnie, kiedy na mnie spojrzała.
- Ohh przepraszam! Jaka gapa ze mnie, mam ją w szafce, ale obiecuje ci, że na przerwie ci ją przyniosę - mówiła niepewnie zaciskając dłonie.
- Nie ma sprawy, jeśli nie masz nic przeciwko to chętnie pójdę z tobą, a i jeszcze pan Richard kazał mi przekazać ci listę książek - podałam jej złożoną na pół kartkę
 -Ojej dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony –spojrzała na kartkę.
 Trudno się z nią rozmawia dawaj Elizabeth narzuć jakiś temat – pomyślałam - Wszystkie książki znajdziesz w księgarni u cioci Catheriny, to dwie przecznice stąd – wzięłam od niej długopis i zapisałam adres.
- Dziękuję za pomoc Lizz – uśmiechnęła się do mnie szczerze, mimo że jej uśmiech był nieśmiały to i tak przepiękny, biel jej zębów była powalająca.
- Elizabeth! Nie musisz z przymusu rozmawiać z tym potworem – odezwała się Clara, uważała się za szkolą piękność, wiadomo co popularność robi z ludźmi . Kto by nie znał Clary Harmond? Każdy chciał się z nią przyjaźnić. Do tej pory nie wiem, co ludzie ze szkoły w niej widzą, gdy tylko ją poznałam od razu zauważyłam, że jest fałszywa.
- A to dziwne, bo w tej klasie tylko ty wyglądasz jak potwór – klasa się roześmiała.
Nigdy nie lubiłam Clary, blondynka o długich nogach szarych oczach i doczepianych sztucznych rzęsach ,od podstawówki była zołzą. Uważała, że powinnyśmy się przyjaźnić, bo obie mamy wpływowych rodziców. Sądzi, że każdy, kto nie ma wspaniałego domu i góry pieniędzy to margines społeczny.
Do Sali wszedł nauczyciel, pan Longford, a ja usiadłam na swoim miejscu. Nigdy nie byłam osobą, która tak po prostu umiała przekreślić kogoś. To nie sprawiedliwe, że ktoś taki jak Clara, która ma wszystko uważa, że to daje jej prawo by krzywdzić innych. Nie chcę żeby i mnie za taką uważano tylko przez to, że mam duży dom i nie narzekam na ilość pieniędzy. Nie chwale się tym, wręcz przeciwnie, wolałabym mieć dwu-piętrowy dom rodzinny jak Cat, a nie pustą rezydencje.
Wyszłam z klasy ostatnia, tak bardzo zamyślona, że nawet nie słyszałam, co Cat do mnie mówiła - Nie myśl o tym Elizabeth, to nie miejsce na smutki - Spojrzałam przed siebie i zauważyłam Sarah machającą do mnie książką,  podeszłam do niej.
- Dzięki – wyciągnęłam po nią rękę
- To ja dziękuję,  że nie uważasz  mnie za potwora - zamknęła szafkę .
- Bo jestem tolerancyjna. . .idziesz może na hiszpański? - Rozejrzałam się za Cat, ale nigdzie jej nie było. Pewnie chowała się w toalecie myśląc, że tam jej nic nie grozi.
- Tak druga grupa – spojrzała na plan.
- O to tak jak ja, usiądziesz ze mną? -  Wciąż czułam strach, ale jeżeli jej nie poznam to będę jak reszta, a nie chcę taka być.
- Nie musisz się nade mną litować –szłyśmy w stronę Sali – naprawdę, nie szkodzi, wiem jak mnie postrzegacie.
- To źle, że chcę cię poznać? - Spojrzałam na nią
- Nie, skądże, ale nie chcę żebyś to robiła z litości – odsunęła się trochę ode mnie.
- Jak mnie poznasz, to zrozumiesz, że chcę się po prostu zakolegować – weszłam do Sali – wybór należy do ciebie – spojrzałam na nią wyczekująco i usiadłam. Po przerwie, kiedy wszyscy weszli Sarah usiadła przy mnie.
-Dzięki, że nie jesteś taka jak oni, doceniam to – uśmiechnęła się i nie odzywała się prawie przez pół lekcji.
Obie wciąż siedziałyśmy trochę odsunięte od siebie, ale już nie czułam tego przejęcia jakby serce miało ze mnie wyskoczyć.
- Opowiedz mi o reszcie, jeśli nie masz nic przeciwko – nie mogłam wytrzymać w tej ciszy
- Hm.. Trish to moja przyjaciółka, jest miła, ale bardzo zazdrosna, to aż dziwne, że jeszcze nie nakrzyczała na mnie, że w ogóle się nią nie interesuje- zaczęła intensywnie myśleć.
- A reszta? - Przepisałam z tablicy pracę domową. Słuchanie Sary było bardzo przyjemne. Czułam podświadomie jakąś więź z nią.
- Wiliam jest najstarszy i trochę porywczy, trzeba na niego uważać, ale jak trzeba umie trzymać nerwy na wodzy, Max.. Ach słodki Maxi, jest okropnym babiarzem, lubi przebierać wśród dziewczyn, ale nikt jak on nie potrafi tak rozbawić naszej paczki. Jest jeszcze Tom, bardzo łagodny i honorowy, typowy dżentelmen - opowiadała robiąc ćwiczenia w mojej książce.
- Nie obraź się za to pytanie.. ale.. Czy Wiliam może zrobić krzywdę komuś ze szkoły? - Czułam przyśpieszone bicie swojego serca
- Szczerze mówiąc – spojrzała na mnie – nawet byś nie zauważyła jakby skręcił ci kark – jej niebieskie oczy pociemniały, – Ale nie martw się, obiecuje, że włos z głowy ci nie spadnie, obronię cię.

Przełknęłam ślinę, już się o nic nie pytałam, czemu tata pozwolił na to żeby ktoś tak niebezpieczny chodził do szkoły i miał kontakt z ludźmi? Muszę to sprawdzić jak najszybciej tylko, co ja powiem tacie. Wiedziałam, że Sarah mówi prawdę, wiem, że mogę na niej polegać, czułam to, ale mój niepokój i tak nie minął. 

środa, 13 stycznia 2016

WSTĘP 






        Każdy w życiu ma cel, do którego dąży. Ja sama jeszcze swojej drogi nie wyznaczyłam. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wybór. Przed moimi narodzinami, na świat wypuszczono broń biologiczną, która zniszczyła pół świata. Oczywiście to nie wszystko, szybko pojawiły się objawy, które całkowicie zmieniły bieg historii. Ku zaskoczeniu wszystkich, ludzkie DNA zaczęło mutować. Niektórzy ludzie zmieniali się w wilki, inni zaś w krwiożercze potwory, które napadały i wysysały krew ludzi, których kod genetyczny nie uległ zmianie. Na początku nie przyjmowano do wiadomości, że potwory z bajek i legend mogą istnieć, ale szybko okazało się, że każda historia ma                                                  w sobie więcej niż ziarno prawdy. . .

 Jestem Elizabeth Crystal druga córka szanowanego doktora Philipa Crystal’a . Moje życie do tej pory wydawało się być w miarę normalne, chodzę do państwowego liceum Staples High  w Westport, mieszkam w dużym domu z ogrodem, myślę o studiach. Cudowna normalność prawda? Też tak myślałam.. Lecz wszystko się zmieniło w dniu, gdy do szkoły dołączyli nowi uczniowie…


 Rozdział 1

- Oj tam?! - powiedziałam idąc obok mojej przyjaciółki Catheriny .
- Mają ich wpuścić do szkoły nie rozumiesz?!  Mają siedzieć z nami w jednej Sali!! A co gorsza może w jednej ławce!! – spojrzała na mnie przerażonymi szaro -niebieskimi oczami.
- Spokojnie, Cat, nie przesadzaj, przecież siedzę z tobą na każdej lekcji – zaśmiałam się uspokajając ją.
- Nie prawda! Na hiszpańskim siedzimy osobno i na dodatek w innych salach – powiedziała naburmuszona.
- Hej –zatrzymałam ją w korytarzu – nawet ich jeszcze nie ma, a ty panikujesz – ścisnęłam ją lekko za ramię.
- No wiem, ranyy.. Jak ty możesz być taka spokojna? Nie rozumiem  tego.  – Spojrzała na mnie pytająco.
-  Mój tata mówił na apelu, że oni nie są niebezpieczni, są kontrolowani przez jednostki bezpieczeństwa. No i w szkole jest ochrona, nic nam głuptasie nie zagraża – schowałam dwa zeszyty do torby i wyjęłam książkę od historii z szafki.
- Ale sam fakt, że potrafią zabić bez mrugnięcia okiem, to mnie przeraża - wyszeptała zamykając swoją szafkę.
- Wiem też się martwię, naprawdę, ale musisz ich poznać żeby, cokolwiek o nich powiedzieć – westchnęłam zrezygnowana.
- To co! Nie oglądałaś wiadomość, ani nie czytałaś gazet? - Ramię w ramię szłyśmy do Sali od historii. Nagle, dziwnie wszystko ucichło, a korytarz był przecież pełen uczniów. Czułam się tak, jakby ktoś zatrzymał czas. Zauważyłam, że patrzyli się na kogoś za naszymi plecami. Obie odwróciłyśmy się w tym samym momencie i ujrzałyśmy ich.. Było ich pięcioro. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków. W myślach nasuwało się tylko jedno słowo… przepiękni. Aż zapierało dech. Moje rozmyślania zniknęły, gdy poczułam rękę na ramieniu.
- Chodźmy stad – szepnęła przerażona Cat
- Tak, oczywiście – odpowiedziałam automatycznie, lecz ciągle czułam zachwyt.
  Wpadłyśmy do sali historycznej i usiadłyśmy w naszej ławce. Powoli zapełniała się ona uczniami. Na języku  był tylko jeden temat. Wszyscy czekali z zaciśniętym żołądkiem na wieści, czy ktoś z nich będzie miał plan podobny do nas i dołączy do naszej grupy. 
Tutaj ,w Staples High każdy uczeń ma indywidualny plan lekcji. Zmienia nam się on, co semestr. Oczywiście przedmioty są dobierane według profilu ucznia. Tak jak na przykład ja jestem na kierunku medycznym. 

Kiedy otworzyły się drzwi, Cat złapała mnie za rękę tak mocno, że aż się skrzywiłam. Weszła jedna z nich. Wysoka dziewczyna o filigranowej sylwetce. Ma piękną jasną cerę, piegi na nosie były ledwo widoczne, blado różowe usta zaciskały się prawdopodobnie ze stresu, włosy w kolorze ciemnego złota opadały falami na jej ramiona. Ale najbardziej wzrok przykuwały jej oczy, błękitem przypominające zachmurzone niebo. Prawdopodobnie to dzięki nim, właśnie w tej chwili, skradła serca chłopakom z klasy. Wszyscy patrzyli na nią w ciszy, z zachwytem wymalowanym na twarzy. 
Była moim przeciwieństwem, byłam  lekko opalona ,przez co moja skóra miała kolor karmelu , farbowane rude włosy, które sięgały mi za łopatki  ale wydawały się krótsze bo są falowane.  Niestety byłam prawie o głowę niższa od niej. Nie przeszkadza mi to, ale chciałabym być odrobinę wyższa. Nie miałam pięknej sylwetki jak ona , byłam pełniejsza w wielu różnych miejscach. To, co w sobie kochałam to oczy, zielono-brązowe z kolorowymi refleksami, otoczone były gęstymi czarnymi rzęsami. Często słyszałam od koleżanek komplementy na ich temat.
-Klaso, to wasza nowa koleżanka Sarah, mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło- powiedział profesor Nolan - usiądź za dziewczynami – wskazał za nas. Czułam jak Cat drętwieje ze strachu.
Szła z taką gracją, że aż się zawstydziłam, na myśl o tym jak ja chodzę, potykając się o mały kamyk na prostej drodze. Szybko spuściłam wzrok na książkę, ściskałam ją z taką siłą, że moje kostki pobielały.  Spojrzałam ukradkiem na Cat, trzęsła się i była cała czerwona na twarzy.  Po pięciu minutach lekcji poczułam jak chłodna ręka dotyka mojego ramienia. Powoli odwróciłam się w stronę Sary. Była tak samo przerażona jak ja. Wtedy zrozumiałam, że to dla niej także jest coś nowego i zarazem strasznego, poznać zwykłych ludzi. Ściskała obie dłonie jakby to jej pomagało nie uciec z Sali.
- Czy mogłabyś pożyczyć mi książkę? - Nieśmiało spytała patrząc mi w oczy.
- Oczywiście – uspokoiłam się trochę, miała ciepły spokojny głos
- Dziękuję – położyła książkę na ławce tak delikatnie jakby była ze szkła.
- Jestem Elizabeth, ale przyjaciele mówią mi Lizz – uśmiechnęłam się lekko
-Sarah – westchnęła z ulgą.
Odwróciłam się w stronę tablicy. Czułam na sobie wzrok Sary. Cat tak mocno biło serce, że nawet ja je słyszałam.

Lekcja upłynęła dość szybko, jak nigdy klasa była tak cicha, że nawet nauczyciel dziwnie się z tym czuł. Kiedy dzwonek zadzwonił Cat pociągnęła mnie szybko za sobą, by jak najszybciej opuścić klasę.
- Czekaj! Muszę wziąć od Sary książkę – zatrzymałam się.
- Przepraszam, ale mało zawału nie dostałam, czułam jej oddech na karku –powiedziała drżącym głosem.  
- Przesadzasz, nie jest taka zła, a na pewno równie przerażona jak my –szłyśmy powoli przez korytarz na biologię – wezmę książkę później, może uda mi się ją złapać na innej lekcji, jeśli będzie ją miała razem z nami – pomyślałam.
-Mam dziwne przeczucie, że coś się zdarzy w najbliższym czasie - mówiła cicho.
-Przestań tak mówić, przez ciebie i ja zaczynam się bać – stałyśmy przy Sali rozglądając się po korytarzu.
-Przepraszam, muszę o tym wszystkim pomyśleć – oparła się o ścianę.
-Dziewczynki czy widziałyście nową uczennice? Sarah? -  Podszedł do nas wychowawca, pan Richard
-Na pewno była na historii, a potem jej nie widziałam – odparłam spokojnie.
- Jeżeli ją zobaczycie przekażcie jej to – wyciągnął listę książek.
- Yyyy - żadna z nas nie chciała wziąć tej kartki.
-Spokojnie dziewczyny! Sarah jest najbardziej pokojową wampirzycą, jaką znam.
-Dobrze… czyli nas nie zje? - Spytała Cat, a ja wzięłam kartkę
-W żadnym wypadku – powiedział śmiejąc się i poszedł w głąb korytarza.
- Nie jestem pewna czy on mówi prawdę, może go zahipnotyzowali czy coś… – patrzyła przymrużonymi oczami na odchodzącego nauczyciela

- Na wypadek, żeby cię uspokoić po szkole odwiedzę tatę w pracy i poszperam o nich trochę – weszłyśmy do Sali.