wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 4

Gdy tylko wróciłam do domu, od razu pobiegłam na górę do mamy. W ostatnim czasie była tak osłabiona, że całe dnie spędzała w łóżku.
Tata zapewnił jej jak najlepsze warunki, jeden z pokoi gościnnych przygotowano tak, by miała tam sprzęt medyczny, dzięki czemu mogła mieszkać z nami. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby jej tu nie było. Jesteśmy sobie bardzo bliskie.
- Mamusiu? – Zastukałam cichutko w jej drzwi, na wypadek gdyby spała. Gdy nie usłyszałam odpowiedzi, delikatnie otworzyłam drzwi. Mimo tego, że codziennie ją widzę, widok mamy zawsze wywołuje u mnie łzy. Leżała taka drobna, krucha, w ogromnym szpitalnym łóżku. Do jej ciała przyczepionych było mnóstwo kabli, jakby miały za zadanie ją pilnować. Widać było jej zapadnięte kości policzkowe, jej skóra wydawała się być prawie tak blada jak pościel, pod którą leżała. Włosy nie miały już tego czekoladowego blasku  a zamknięte oczy nie pokazywały intensywnego niebieskiego koloru .
Podeszłam do niej i schowałam jej malutką dłoń w swoich .
– Wiesz mamo, mamy nowych uczniów w szkole. Dziś przybyli – wyszeptałam – Jedną z nich jest Sarah, wydaje się być naprawdę przyjazna. Myślę, że byś ją polubiła. Opowiem ci więcej jak się obudzisz – odgarnęłam jej krótkie włosy z czoła i pocałowałam – Kocham cię – powiedziałam wychodząc.
Mam ochotę krzyczeć, płakać, zmusić kogoś by odwrócił los mojej mamy. Nie potrafię patrzeć na to, jak czas mi ją odbiera. Biegnie coraz szybciej, zostawiając jej coraz mniej czasu.- Czemu ona ,nigdy nic nikomu nie zrobiła! – moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Pobiegłam szybko do salonu, żeby odebrać.
- Dom państwa Crystal, w czym mogę pomóc?
- To ja siostrzyczko!  Mam nadzieję, że tęskniłaś za mną – usłyszałam znajomy dziewczęcy śmiech.
- Laura!  - Pisnęłam radośnie – Rany nawet nie wiesz jak bardzo! Mam ci tak wiele do powiedzenia, a pytań jeszcze więcej !
- Spokojnie kochana, mam dużo czasu – zapewniła spokojnie – więc opowiadaj co się ciekawego dzieje. Nasz staruszek cię męczy? Powiedz słowo a sprowadzę go na ziemię, wiesz dobrze, że jest nadopiekuńczy.
- Haha, nie, spokojnie. Tata jest zajęty pracą, częściej go teraz nie ma w domu niż jest. Po twoim wyjeździe sporo się zmieniło.
- Przepraszam, nie chciałam cię zostawiać. Wiesz o tym dobrze, prawda? – powiedziała smutnym głosem.
- Oczywiście, że wiem. Byłabym na ciebie okropnie zła gdybyś zrezygnowała z mojego powodu z nauki w Oxfordzie. To dla ciebie ogromna szansa, udało ci się przenieść z naszego stanowego uniwerku, nie każdy potrafi tego dokonać. Nie chciałabym żebyś zaprzepaściła tą okazje przeze mnie. Zostały ci dwa ostatnie lata. Wytrzymam tyle bez ciebie. Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni. Będziesz wspaniałym dyplomatom.
- Oj Lizz – westchnęła – chciałam się odezwać wcześniej, ale przez te 3 miesiące miałam tak dużo na głowie, załatwianie akademika, rozkład zajęć, nie miałam do tego głowy.
- Jejku Laura, nic się nie stało! Czyżbyś zapomniała, że mam ponad 17 lat i potrafię sobie doskonale radzić? – Zachmurzyłam się.
- Nawet gdybym chciała to nie pozwalasz mi o tym zapomnieć – śmiała się bez opamiętania – mimo że, jestem starsza o 4 lata to totalnie pobijasz mnie swoja odpowiedzialnością.
- Przestań mi już słodzić, bo i tak ci nie uwierzę – czułam okropną tęsknotę za nią . Każdy zawsze się dziwi kiedy mówię ,że jesteśmy siostrami. Ma brązowe włosy nigdy nie farbowane , chudzina , ładna szczupła twarz i wielkie szare oczy. Ale mimo różnicy wieku to ona zachowywała się bardziej nie odpowiedzialnie.
- No dobra już dobra, opowiadaj, co u ciebie?-słyszałam jak wzdycha do słuchawki .
- W domu bez zmian. Za to w szkole…hm… mamy nowych uczniów.  .  .wyjątkowych.. oni..- mówiłam jąkając się.
-Oni, co? No mów nie każ mi tego z siebie wyciągać !– denerwowała się
- To mutanci – gdy to powiedziałam usłyszałam jak Laura gwałtownie wciąga powietrze – ale nie martw się. Wydają się nie być groźni. Jedna z nich chodzi ze mną na większość lekcji. Trochę już ją poznałam, wydaję się być naprawdę w porządku.
- Siostrzyczko… ufam ci i twoim zapewnieniom, ale obiecaj mi, że będziesz uważać. Dobrze? –mówiła głośno i wyraźnie jak do małego dziecka
-Obiecuję-ścisnęłam mocno słuchawkę żeby nie powiedzieć kąśliwego komentarza .
-Nie jesteś na mnie zła prawda? – słychać było niepokój w jej głosie.
-Oczywiście, że nie, nie wygłupiaj się – uspokajałam ją – gdy tylko coś będzie nie tak od razu dam ci znać. Zgoda?
-Niech będzie. Uh.. Muszę już lecieć, zaraz mam zajęcia, ale zadzwonię niedługo. Kocham cię bardzo mocno, pamiętaj o tym.-słychać było szelest kartek
- Pamiętam – rozłączyłam się odkładając słuchawkę.
Rozejrzałam się po domu, który jak zawsze świecił pustkami. Ostatnio czułam się w nim coraz bardziej przygnębiona . Postanowiłam przebrać się i odpocząć chwilę, a potem pojechać do taty do laboratorium, tak jak obiecałam Cat.
                                                               *
 Weszłam do wielkiego budynku który wyglądał jak szpital .Ochroniarz bez problemu mnie wpuścił  .Wystarczyło że powiedziałam swoje nazwisko. Tata pracuje tu jako dyrektor  laboratorium, ma swoje oddziały które badają różne rzeczy .To on postanowił że wampiry włączą się do życia ludzi. Ale nie pracuje tylko tu , jest także prawa ręką burmistrza ojca Clary. Ma wiele udziałów w  naukowych odkryciach i żadna poważna decyzja nie jest podejmowana bez jego zdania.  W środku było jak w każdym sterylnym miejscu ,aż za czysto. Weszłam do windy  i wcisnęłam guzik na 15 piętro . Dziwne mało osób dziś jest w budynku zazwyczaj jestem przyciśnięta do ściany i ledwo oddycham a teraz stoję sama w wielkiej windzie . Kiedy wyszłam  na korytarz  szłam prosto do gabinetu taty po drodze były przeszklone pomieszczenia wolałam nie rozglądać się różne rzeczy można zobaczyć których na pewno nie chciała bym widzieć. Do dziś śnią mi się te biedne króliki które wybuchły od nadmiaru ciśnienia w klatce.  Nigdy nie będę tu pracować. Weszłam niezauważona do gabinetu. Pierwsze co przyszło mi na myśl to biurko . Tata wszystkie tajne i ważne rzeczy chował właśnie tam a klucz od szuflady oczywiście jest w książce którą tata czyta  od kąt ją pierwszy raz zobaczyłam czyli jakieś 10 lat temu. Warto było w dzieciństwie chować się pod biurkiem i czekać aż tata mnie znajdzie. Bardzo dużo wtedy odkryłam rzeczy. Tata ma wiele skrytek a ja umiem je otworzyć. Nie Lizz. . .skup się !!  Bezszelestnie wyjęłam kluczyk z wydrążonej dziurki w kartkach. Kiedy ujrzałam pustą szufladę zaniemówiłam . Czy to możliwe że jednak o wszystkim wiedział? Zwróciłam wszystko na swoje miejsce i wyszłam z gabinetu. Co mój tata tak bardzo ukrywa ? Czemu miał by coś w ogóle przede mną ukrywać, po co ?  Kiedy tak szłam rozmyślając .Usłyszałam dwa męskie głosy taty i . . .Williama. Obaj spojrzeli w moją stronę. Podeszłam  do nich nie ukrywając mojego zdziwienia .
-Hej tato – uściskałam go – o czym tak dyskutujecie ?
-Podobno za bardzo interesujesz się Sarą ?- założył ręce za siebie, to źle wróży .
-To nie tak tato , chcę ja oswoić w nowej sytuacji , źle się czuje w śród nieznajomych dokuczają jej dziewczyny a ja ją polubiłam – zaczęłam się tłumaczyć.
-Lecz to wciąż nie jest człowiek ona mogła by rozerwać cię – William zabrał głos
-Ty nie masz tu nic do gadania przyszedłeś żeby poskarżyć się mojemu ojcu ! –wrzasnęłam na niego
-Elizabeth – to wystarczyło od razu zamilkłam
- To nic , widocznie dziewczyna musi się sparzyć żeby zrozumieć – mówił spokojnie przewiercając mnie wzrokiem .
-Od kiedy się tak o mnie martwisz ?! – stanęłam do niego przodem
-Nie o ciebie o Sarhe  , jeżeli cię zrani to ją zabiją a ty będziesz miała tylko głupie zadrapanie  -mówił to z wielką goryczą.
-To prawda ?- spojrzałam zaskoczona na tatę
-Wszystko trzeba zdusić w zarodku Elizabeth – odpowiedział patrząc na Williama
-Ja sądzę inaczej , to niesprawiedliwe – zdusiłam krzyk w sobie
-Nie będę o tym z tobą dyskutował – w końcu spojrzał na mnie
-Czemu ?!- traciłam cierpliwość
-Bo to nie twoja sprawa – znowu spojrzał na Wiliama – możesz odejść jeżeli zobaczysz, że moja córka kontaktuje się z Sarą to mi o tym powiedz – odszedł
-Czemu jesteś taki nieludzki ?!- spojrzałam z wyrzutem na wampira.
-Może dlatego że nie jestem człowiekiem – podszedł  tak blisko że czułam jego zapach .
-Po prostu udajesz – zauważyłam że tymi słowami zbiłam go z tropu
-Tak sądzisz – zaśmiał się-to ci coś powiem – cofałam się przed nim w końcu poczułam na plecach ścianę-Kiedy byłem mały matka oddała mnie do laboratorium  bo się mnie bała, i przy okazji miała z tego pieniądze . . . byłem tu sam miałem mały pokoik bez okna na świat . Bałem się płakałem  czułem samotność . . . małe dziecko nie powinno odczuwać tego . Pewnego dnia przyszła do mnie kobieta piękna o brązowych włosach i niebieskich spokojnych oczach . . .-  mówił niewidzialnym spojrzeniem  - sprawiała że się uśmiechałem , przychodziła codziennie to dla niej zwalczyłem pragnienie krwi , była dla mnie przyjaciółką , wspierała mnie . Znowu poczułem że mogę wszystko . . . nagle zniknęła już nie przychodziła , straciłem chęć do życia stałem się niczym, potworem bez serca który najchętniej teraz by ci rozerwał gardło tak dla zabawy . . .- patrzył groźnie a ja sobie uświadomiłam że tą kobietą była moja mama. . .
-Nie masz zamiaru  nic powiedzieć – zaśmiał się i odsunął – chyba nie sadziłaś, że od urodzenia byłem taki zły – odwrócił się i poszedł do windy
Nie myślałam, że za tą maską kryje się taka okropna historia , tak bardzo cierpiał , opuścili go najbliżsi a potem moja mama ,ale przecież ona go nie zostawiła wciąż wspominała mi o chłopcu ze smutnymi oczami którego chciała by zobaczyć . . . – pobiegłam za nim do windy zdążyłam zanim się zamknęły drzwi . Spojrzał na mnie mętnym spojrzeniem . Nie mogłam się powstrzymać i przytuliłam go . . .dosłownie rzuciłam mu się na szyję. Nie mogłam  powstrzymać tego uczucia,  był taki smutny . . . nie ruszał się nie odwzajemnił  uścisku ,ale i nie odsunął się .Kiedy drzwi się otworzyły odszedł bez słowa .

*

Gdy przekroczyłam próg domu opadłam  na podłogę opierając się o drzwi . Jak ja mogłam go tak pochopnie ocenić. Otarłam łzy i poczłapałam wolno do swojego pokoju który sprawiał że czułam uczucie samotności, był za duży. Miał szaro- fioletowe ściany ,ciemno-brązowe panele , na nich walały się różne części ubrań zaczynając od sukienek kończąc na skarpetkach. Zamknęłam drzwi od balkonu dziwne sądziłam że są zamknięte Padłam na miękkie łóżko i zasnęłam.